Znaczącym rysem w podejściu Panufnika do komponowania jest niezwykła dyscyplina w kształtowaniu konstrukcji kolejnych dzieł. Zauważyć to można już w jego wczesnych utworach, gdzie dokładnie i precyzyjnie rozplanowywał strukturę kompozycji - od pojedynczych motywów i akordów, poprzez rozwój warstwy melodyczno-harmonicznej, aż po formę całości. Choć właściwie należałoby odwrócić to stwierdzenie, bo Panufnik komponował, wychodząc od ogólnej koncepcji dzieła i stopniowo przechodząc do najdrobniejszych szczegółów:

To wstępne stadium komponowania utworu jest dla mnie najtrudniejsze. Muszę wszystko sobie wyobrazić i obmyślić, zanim postawię na papierze choćby jedną nutę.

Obmyślał zatem kształt przyszłej kompozycji, jej szkielet architektoniczny, który później konsekwentnie wypełniał dźwiękami i uczuciami. Jednocześnie przyznawał, że zawartość emocjonalna, duchowe przesłanie i klimat utworu są dla niego niezwykle istotne. Najpierw musiał poczuć impuls, inspirację, która wyznaczała ogólny klimat kompozycji i kierowała w odpowiednią stronę jego myślenie. Dopiero kolejnym krokiem było planowanie struktury dzieła. Precyzyjna i z ogromną dyscypliną budowana konstrukcja zawsze miała za zadanie ułatwiać swobodny przepływ emocji, nie krępując ich, ale też nie pozwalając im dominować. Dlatego równie ważna była dla niego przejrzystość stosowanego języka muzycznego – w zakresie harmonii, faktury i formy. Służyło temu dzielenie warstwy brzmieniowej utworów (zwłaszcza symfonicznych) na kilka planów harmoniczno-melodycznych (najczęściej trzy), z których każdy najczęściej miał nieco inną obsadę instrumentalną. Przy czym pełne brzmienie orkiestry symfonicznej kompozytor wykorzystywał właściwie tylko w momentach kulminacji dzieła, w innych fragmentach przekazując prowadzenie akcji muzycznej wyselekcjonowanym grupom instrumentów, nierzadko w solowej obsadzie. Pozwalało mu to unikać gęstej faktury i nawarstwiających się splotów melodycznych, mogących zaciemnić obraz konstrukcyjny i emocjonalny utworu.

Dążę do tego, aby moje partytury były jasne i przejrzyste. Nigdy nie pociągało mnie komponowanie muzyki tak gęstej i skomplikowanej intelektualnie, że nawet najdoskonalsze ucho nie jest w stanie wykryć uchybień w wykonaniu. I tak, jak nie poddałem się przemijającej już modzie na dodekafonię, tak samo nie mam ochoty przyłączyć się do chóru wyznawców muzyki aleatorycznej; element przypadku stanowi zaprzeczenie mojego zamiłowania do porządku, który według mnie jest podstawą każdego trwałego dzieła sztuki. Oszczędność środków i odpowiedzialność za każdą nutę, którą piszę, są dla mnie sprawą zasadniczą.

Camilla Panufnik o fasynacji kompozytora architekturą i geometrią